Blockchain to nie czary-mary, tylko technologia. Pora zrozumieć, jak działa

Blockchain to nie magiczny proszek, lek na raka ani manna z nieba. To technologia służąca do określonych celów. Pora ją zrozumieć i zwalczyć mentalność kultu kargo, która ją otacza – nawołuje Meni Rosenfeld, prezes Izraelskiego Stowarzyszenia Bitcoin (IBA).

Kulty kargo to zabawny z dzisiejszej perspektywy zespół wierzeń parareligijnych, szerzących się wśród rdzennych ludów wysepek Pacyfiku od końca XIX w. do pierwszych dekad wieku kolejnego. Obserwując, jak biali kolonialiści budują przystanie dla łodzi, lądowiska dla samolotów i magazyny dla towarów, tubylcy próbowali ich naśladować, tworząc imitacje pasów startowych czy portów. Dostrzegali bowiem zależność przyczynowo-skutkową między tymi czynnościami a napływem obfitości towarów (kargo) na wyspy: wydawało im się, że gdy będą kopiować działania białych, to również im spadnie z nieba „manna”.

Kulty kargo wygasły wraz z postępem cywilizacji i edukacji, ale mają swoich naśladowców. Należy do nich wiara w nieograniczoną moc sprawczą technologii blockchain. Tak przynajmniej wywodzi w błyskotliwym wpisie na Twitterze Meni Rosenfeld, prezes Izraelskiego Stowarzyszenia Bitcoin. I nawołuje, by skończyć z mentalnością kultów kargo.

Czym się różni blockchain od żarówki?

Dlaczego technologia łańcucha bloków padła ofiarą tego sposobu myślenia? Zdaniem szefa IBA wynika to z faktu, że kluczowe właściwości blockchaina są „niewidzialne” i nierozerwalnie związane ze sposobem działania samej technologii. To nieco abstrakcyjne wyjaśnienie, ale łatwe do zilustrowania za pomocą przykładu. Gdybym wynalazł bardziej wydajną żarówkę – wywodzi Rosenfeld – mogę w prosty sposób zademonstrować, że zużywa mniej prądu niż inne żarówki o tej samej jasności. Jeśli mi się to nie uda, widownia będzie przekonana, że próbuję zrobić ją w balona. W przypadku blockchaina to znacznie trudniejsze.

Różnica polega na tym, że w przypadku blockchaina tych korzyści nie da się w prosty sposób unaocznić. Można bowiem stworzyć system łudząco podobny do Bitcoina, ale oparty na scentralizowanym modelu. Wszyscy mogą być nim zachwyceni w równym stopniu co „autentykiem”. Do czasu. Różnica między prawdziwym Bitcoinem a tym pozorowanym objawi się z całą mocą w nieokreślonej przyszłości. Gdy zrealizują się zagrożenia, od których wolny jest Bitcoin w wersji zdecentralizowanej. Może to być „blackout” systemu, nieoczekiwana podwyżka opłat transakcyjnych lub wdrożenie cenzury przez administratorów „łże-Bitcoina”.

Blockchain rozwiązuje problemy w zarodku

Wartość blockchaina, jako technologii leżącej u podłoża m.in. Bitcoina, polega na tym, że eliminuje ona tego typu ryzyko w zarodku. Niestety nie da się tego zademonstrować, ponieważ właściwości te odnoszą się do przyszłości. Jedyny sposób na ukazanie różnic między zdecentralizowanym łańcuchem bloków a technologiami, które mogą robić „to samo”, ale z wykorzystaniem innych mechanizmów, to zrozumienie, jak działa łańcuch bloków. Nie da się jednak zrobić tego za kogoś.

Problem polega na tym, że większość ludzi nie rozumie, jak działa Bitcoin – pisze Rosenfeld. Wiedzą, że istnieje coś o nazwie blockchain, co sprawia, że Bitcoin jest zdecentralizowany, i wnioskują, że blockchain jest czymś w rodzaju magicznego proszku o wszechstronnym zastosowaniu, który sprawi, że wszystko będzie wydajniejsze, szybsze i tańsze – ironizuje prezes IBA. Dlatego, gdy „laicy” słyszą o nowym sposobie wykorzystania blockchaina do leczenia nowotworów czy dokonywania innych cudów, nie mają kompetencji, by dostrzec, że są robieni w balona. Ponieważ korzyści płynące z zastosowania łańcucha bloków są niemożliwe do bezpośredniej obserwacji, projekty, które nadużywają terminu „blockchain” w celach marketingowych, mogą zdobywać poklask i finansowanie.

Jedynym sposobem na skończenie z kultami kargo było zrozumienie, jak działają samoloty i radiostacje. Jedynym sposobem na skończenie z blockchainowym kultem kargo jest zrozumienie, jak działa łańcuch bloków – podsumowuje Rosenfeld.

Grafika: Ethereum Classic/Flickr